Refleksje na żywo grudzień 2025

Zapraszamy do refleksji na żywo z życia w grudniu 2025. Zastanówmy się  nad przyszłością. Ta strona jest dla każdego, kto chce spojrzeć w przyszłość z perspektywy osobistej.

 

1 grudnia

Grudzień to miesiąc nie tylko świąteczny. To również czas trudnych wspomnień dla Polaków. Pamiętam czasy ofiar wydarzeń grudnia z mojego dzieciństwa ( miałem wtedy 10 lat ). Szczególnie utkwił mi w pamięci okres stanu wojennego. Była to walka z systemem narzuconym Polsce ze wschodu, gdzie liczyła się jedyna linia partii podległej ideowo wschodowi. Nie było wolności słowa, była walka z religią. Naród się nie poddał. Były ofiary. Zamordowany został ksiądz Jerzy Popiełuszko. Ludzie zjednoczyli się i zjednoczyli się moralnie z kościołem. Polacy byli wtedy inni niż dzisiaj. Pełni wiary, chętni do pomocy, zjednoczeni w walce o wolność i pomagali sobie nawzajem. Wydawało się, że odniesiono zwycięstwo i odzyskaliśmy wolność. Jeszcze pamiętam jak któregoś dnia na początku stanu wojennego wracałem do domu. Przed blokiem, w którym mieszkałem podeszło do mnie dwóch milicjantów, którzy wysiedli z nyski. Wtedy nie byłem zaangażowany politycznie. Poprosili o dowód, ale to było im mało. Następne pytanie było, czy pracuję. Powiedziałem, że studiuję. Zażądali legitymacji. Zobaczyli, że  jestem studentem AGH. Była to uczelnia, w której dopiero co zakończył się strajk. Odezwali się do mnie: – " znasz tego? " Później jeszcze wymienili kolejne nazwiska. Odpowiedziałem, że nie. Wtedy jeden wziął mnie pod ramię i zaczął prowadzić do nyski śmiejąc się, że zaraz pomogą mi sobie te osoby  przypomnieć. Na szczęście ich dowódca widząc chudzinę, bo taki byłem w tym czasie, powiedział:-" dajcie mu spokój." Inaczej zniknąłbym na 48 godzin ze świata  i wrócił z sinymi plecami i paragrafem w papierach. Mnie się udało. Widziałem później sine od uderzeń pałką plecy dwóch kolegów, którym się nie udało i zostali zatrzymani pod byle pretekstem. Czy już dzisiaj nie ma ludzi, którzy wtedy byli w więzieniach, byli prześladowani, tracili pracę? Czy popełnili błąd wychowując swoje dzieci? Dzisiaj mamy znowu walkę z religią, ośmieszanie wiary i propagandę, jedynie uznawaną prawdę głoszoną przez elity. Różnica jest taka, że w dużej mierze naszym rodakom żyje się lepiej i wolą słuchać tych, którzy umożliwiają im powiększenie swojego dobrobytu i awanse społeczne. A całe społeczeństwo powinno grzecznie pracować i nie wychylać się. Dlatego wiara mówiąca o prawdziwej wolności sumienia wskazująca moralne i uczciwe życie musi być zniszczona. Dziś ludzie, którzy byli zaangażowani w  działalność polityczną po linii PZPR, znów wracają. Jak to się skończy? Myślę, że każdy kto pomyśli będzie wiedział. Dzisiaj wierność Bogu i ewangelii jest jedyną gwarancją, że każdy będzie miał szanse wytrwać w swoim sercu w prawdzie wiary. Wiara katolicka była niszczona od samego początku przez świat i przez tych, którzy twierdzili, że wierzą, a wybrali w sercu za wzór etykę świata. Dziś każdy musi sobie odpowiedzieć, czy wygodnie płynąć z prądem do katastrofy moralnej i społecznej ku chaosowi „upadków moralnych” które przyniosą tylko ból, czy też zachować swoją godność człowieka żyjąc uczciwie, a wierzący oddając swoje życie Bogu.

6 grudnia - Mikołaj

Nie wiem jaki będzie ten grudzień. Walka polityczna zmierza do zmiany prezydenta, a nowy metropolita krakowski zapewne będzie chciał wprowadzić niezrozumiałą przez większą część katolików synodalność. Zapowiada się gorący czas zarówno w polityce, ale i gwałtowne zmiany w kościele krakowskim. Ale o tym przekonamy się w styczniu. Teraz chciałbym opowiedzieć o tym, co wydarzyło się 3 lata temu w grudniu. Zaczęło się to we wrześniu  2023 roku. Miała być prosta operacja udrożnienia tętnic w lewej nodze. Zabieg miał trwać około godziny, a trwał prawie osiem. Tętnice były bardzo zapchane bardzo twardymi blaszkami miażdżycowymi, których mimo starań lekarzy nie za bardzo udawało się usunąć. Ze względu na ból, mimo znieczulenia musiano mnie uśpić. Kiedy odzyskałem świadomość noga była całkowicie zapuchnięta i nieruchoma. Tylko trochę bolała. Wydawało mi się, że były komplikacje, ale wszystko będzie w porządku. Później się okazało, że ból był tylko nieznaczny, ponieważ byłem na dużej dawce morfiny. Przyszedł lekarz i powiedział, że operacja się nie udała i pękły dwie tętnice. Doszło do dużego niedokrwienia. Noga obumiera, co potwierdziły badania. Jak tylko odzyskam odrobinę sił po zabiegu, noga będzie musiała być amputowana. Od następnego dnia lekarze przychodzili i pytali się, czy podpiszę zgodę. Ja oddałem to Bogu. Jedyne co mogłem zrobić, to przesuwać ten wyrok z dnia na dzień. Lekarze widząc moją determinację robili wszystko, co tyko mogli. Po czterech dniach stan nogi przestał się gwałtownie pogarszać. Po jakimś czasie powiedzieli, że z nogi nie będzie pożytku. Nie było w niej czucia była sztywna, solidnie spuchnięta. Odesłali mnie do domu. Okazało się, że serce bardzo po tym wszystkim, osłabło. Zaczął się prawie dwutygodniowy proces odstawienia morfiny. Był ból, osłabienie tak duże, że każdy ruch wymagał ogromnego wysiłku, a stan nogi nie ulegał praktycznie poprawie. Dopiero po modlitwie z żoną w drugim miesiącu leżenia, trochę sklęsła. Wejście na wózek inwalidzki przy pomocy żony, przy takim osłabieniu serca jakie miałem i nieruchomej nodze,  było bardzo trudne. Nadawałem się do powrotu do szpitala, a tego nie chciałem, bo bałem się, że sprawa nogi będzie przesądzona. Wymagałem pełnej obsługi, a dzień spędzałem patrząc w sufit. Sporo osób, a szczególnie moja rodzina, grupy modlitewne, do których wcześniej chodziłem, nieustannie się za mnie modliły. Wyniki badań wychodziły źle, a stan mój, ani się nie poprawiał, ani nie pogarszał. Nastał grudzień. Żona przypomniała sobie, że w Internecie na YouTube jest modlitwa  wyrzeczenia się zła i przeproszenia za swoje grzechy całego życia. Dołączyłem się do niej sercem i bardzo przeżyłem wewnętrznie. Nie poczułem, żeby coś się zmieniło. Rano przyszła myśl, żebym zrobił żonie jakąś niespodziankę. Sięgnąłem ręką do chodzika i narobiłem przy tym rumoru. Przyszła żona. Powiedziałem je, że chcę stanąć na nogi. Przeraziła się, bo kilka dni wcześniej ta próba skończyła się natychmiastowym upadkiem. Nie tylko, że stanąłem, ale zrobiłem jeszcze kilka kroków. Zaraz potem wypadła kontrola w szpitalu. Okazało się, że krążenie w nodze wróciło. Jeszcze z trudem, dzięki chodzikowi mogłem zacząć się poruszać po domu. Zostałem wyzwolony z więzienia łóżka i nie wymagałem już takiej  obsługi  jaka była mi niedawno potrzebna. Zbliżały się święta. Przyszedł ksiądz i udzielił mi sakramentów. Pomodlił się o moje zdrowie, pożegnał  się i zaczął wychodzić. W tym momencie zapomniałem o chodziku, wstałem i zacząłem iść w jego stronę. Od tego czasu mogłem już chodzić samodzielnie. W wakacje chodziłem już nawet  po dolinach Tatrzańskich. To nie był przypadek tylko cud.             

10 grudnia 2025

Nadchodzą Święta Bożego Narodzenia. Ludzie wierzący oczekują na pamiątkę narodzenia się Pana Jezusa. Inni traktują je, jako święta rodzinne. Obecnie jest również wiele oświeconych środowisk, które drażnią spotkania rodzinne twierdząc, że to jest tylko niepotrzebny trud, choinka, kolędy, przygotowania. Twierdzą, że należy tylko wypoczywać. W tych dniach narodziła się we mnie refleksja, że te piękne święta narodzenia Pana są początkiem drogi, która jest nieodłącznie związana z krzyżem, o czym często zapominamy . Dlatego poniżej podaję część moich zapisków z niedawnego listopadowego kazania księdza Skrzypczaka:

Zapiski z kazania.   

Widać, że jesteśmy społeczeństwem zabieganym, nowoczesnym odrywającym się od tego, co jest sacrum. Dusimy się w tym wszystkim. Płycizna nas zabija, banał nas zabija, pośpiech nas zabija. Gubimy się w anonimowości, gubimy się w świecie wirtualnym. Odrywamy się od rzeczywistości. Nie dajemy sobie rady. Dlatego, jeśli znajdujemy kogoś, kto wiarygodnie naprowadza nas na Chrystusowy Krzyż, wskazuje na spotkanie z Chrystusem, umożliwia wygrać ze złem i ze śmiercią duchową

Spotkanie z Chrystusem pozwala nam doświadczyć życia prawdziwego. Kiedy mówimy- "Jezu, Ty się tym zajmij", wtedy człowiek nagle dostaje pewnej nowej odwagi w życiu. Ksiądz Dolindo przemawia do nas warunkami, jakie powinniśmy wypełnić w życiu. Nie przemawia do nas terapeutyczną religijnością, ale przemawia do nas Chrystusem, przemawia krzyżem. Dzisiaj w centrum liturgii jest krzyż- jest Chrystus ukrzyżowany. Nagle krzyż staje się jakby taką ogromną wiązką światła rzuconego na nasze życie i wtedy pojawiają się różnego rodzaju postawy. Można przyjąć różną postawę wobec krzyża. Są tacy, którzy, jak powiada ewangelia stoją i patrzą. My dzisiaj jesteśmy w takim momencie, w takiej epoce, gdzie zdobywa nas, podbija naszą wyobraźnię - humanizm. Humanizm może mieć dobrą stronę, ale ma także tę stronę zgubną, stronę fałszywą, pozorną. Humaniści to ci, którzy wierzą w swoje własne siły, którzy wierzą przede wszystkim w siłę postępu, siłę medycyny, technologii. Cały czas łudzimy się, że jutro będzie lepsze od dnia dzisiejszego, że będzie nowsze, lepsze od starszego, że jutro znajdziemy wszelkie rozwiązania na nasze życie i pokonamy ból, pokonamy zmarszczki, pokonamy starość, pokonamy stres, pokonamy raka. Będziemy jeździć, gdzie chcemy. Dostarczymy sobie frajdy. Człowiek wyrzeka się, nie rozumie po co mu krzyż, po co mu nawrócenie, po co przebaczenie grzechów, po co konfesjonał, po co modlitwa, święci,  życie nadprzyrodzone.  Skupia się, skoncentruje na innego rodzaju wrażliwości, wręcz nawet religijności -religijności swojego dobrego samopoczucia, religijności własnego subiektywnego dobrobytu. Każdy człowiek jest inny, dlatego oddalamy się od ciebie. Mamy coraz większe trudności, żeby zbudować relacje, zbudować związek, zbudować rodzinę, wspólnotę, bo stawiamy na indywidualizm. Będziemy krążyć, każdy po własnej orbicie, czasami się tylko uda spotkać. Dlatego też człowiek, który jest skupiony na swoim własnym ja, własnym, dobrym samopoczuciu, swoich celach związanych z własną siłą i rozumem, zapobiegliwością, nie interesuje się tym, co się dzieje na Golgocie. Co najwyżej na chwilę tylko przystanie i spojrzy. Tak wielu z nas w ten sposób odnosi się do ewangelii, do krzyża: "Co najwyżej na chwilę stanę, rzucę okiem, spojrzę, posłucham o czym gadają, czym się tu zajmują." Jakiś krótki epizodzik, żeby sobie poprawić samopoczucie. Jest mi źle, to w takim razie zaaplikuję sobie jakąś chwilową szczepionkę typu religijnego dla poprawy samopoczucia. Natomiast inni, którzy znajdują się pod krzyżem, przyjmują innego rodzaju postawy. Są to na przykład "uczeni w piśmie, członkowie Sanhedrynu", ludzie, którzy chcą coś znaczyć, którym się wydaje, że mają pod nogami piedestał, że coś w życiu osiągnęli. Oni szydzili i nadal reagują szyderstwem. Także żołnierze stojący pod krzyżem są złośliwi, bezczelni, ironiczni. I tutaj gdzieś oni wszyscy znajdują się na jednym wspólnym mianowniku. Patrzą na Chrystusa ukrzyżowanego i wszyscy pytają jednym głosem: "Po co to? Komu, to jest potrzebne? Dlaczego ktoś umiera na krzyżu? Dlaczego ktoś umiera i ma umierać dla mnie? Jaki to ma związek ze mną? Po co to  cierpienie? Po co ta apoteoza słabości?" Nitrze był wściekły na chrześcijan, nienawidził uczniów Jezusa Chrystusa, bo mu się wydawało, że wprowadzają pochwałę słabości. A trzeba być mocnym, trzeba być wilkiem, twardzielem, bezczelnym, mieć siłę. Robić wszystko, aby wygrywać spory, zdobyć, osiągnąć coś - pieniądze, władzę. A tu jest ten Jezus, który umiera na krzyżu i my wpatrujemy się w Niego i wyznajemy Go, jako Króla. Na czym polega to królowanie? Na czym polega to królestwo? Piłat kazał umieścić ironiczny, szyderczy napis:" Jezus z Nazaretu, król żydowski". Skoro wszyscy patrzą na Niego i domagają się jednego:" - zejdź z krzyża. Zejdź do nas. Zejdź z tego poziomu Twojej boskości, Twoich praw, prawdy nienaruszonej. Zejdź stamtąd, zejdź z poziomu nierozerwalności małżeńskiej, celibatu, aby nie być kłamcą, nie oszukiwać. Zejdź z tego sposobu myślenia, z wysokości, że trzeba dzień święty- święcić , że trzeba się modlić, że trzeba dbać o swoją błogosławioną dobrą zależność od Boga, że mamy się kochać. Zejdź tu do nas. A wtedy nas przekonasz, a wtedy być może w Ciebie uwierzymy. Nagnij się do naszych oczekiwań." A Jezus Chrystus zostaje na krzyżu, trwa na krzyżu. Nie odrywa się od krzyża. Dzisiaj coraz trudniejszym pojęciem, trudniejszym słowem staje się krzyż. Zazwyczaj ludzie, jak chcą powiedzieć coś wulgarnego, coś świńskiego to używają 4 liter. Dzisiaj coraz częściej wydaje się, że czymś , nie kulturalnym, wulgarnym jest słowo na 5 liter - krzyż. Krzyż jest eliminowany z miejsc publicznych, z sali wykładowych, sali szpitalnych. Nawet już karetki nie jeżdżą z krzyżem. Teraz mają namalowane węże eskulapa. Decydujemy się, godzimy się na to, żeby wymienić krzyż na coś bardziej sympatycznego. Jeśli krzyż przestaje do nas mówić, przestaje być dla nas odpowiedzią.  Co ci mówi krzyż? Człowiek nie rozumiejąc krzyża nie będzie w stanie pójść za Chrystusem, nie będzie w stanie pokochać Boga, nie będzie w stanie także wyjść poza swój własny egoizm i  poza swoją własną chciwość i pychę. Jeśli krzyż nie stanie się dla niego chwalebnym punktem odniesienia, oparciem.  To jest bardzo ważna rzecz w życiu, dojść do takiego momentu, kiedy ośmielisz się wznieść wzrok i spojrzeć na Krzyż. To jest bardzo ważny moment, kiedy  dojdziesz do takiego momentu, kiedy ośmielisz się Bogu zadać pytanie: " Boże, po co krzyż?" A każdy z nas ma krzyż w życiu - każdy. Są krzyże wielkie i są krzyże mniejsze. Są krzyże widoczne, wystarczy spojrzeć jaki masz krzyż w życiu. A są także krzyże dobrze zakamuflowane, który ukrywamy pod ładną miną, pod dobrym ubraniem. Dzisiaj cała kultura powierzchowna każe nam utrzymywać fason. Najważniejsze jest jak masz w życiu. Jak się czujesz ? -dobrze, a ty? Jak tam u ciebie ?-też dobrze. No to cześć, cześć. Rozstajecie się, a tobie chce się płakać. Czasami wcześniej dobrze zaciągniemy zasłony nad swoim życiem i upewnimy się, że nikt nas nie widzi i wtedy wybuchamy płaczem. Bo życie jest takie. Wielu ludzi oferuje nam różne ideologie Głupie ideologie, które proponują nam oderwanie się od krzyża. Chrystus nie odrywa się od krzyża, mimo że wszyscy, którzy patrzą na Niego, tego oczekują. Ludzie patrząc na mękę Chrystusa poświęcają na to nie więcej niż sekundę uwagi i  idą swoją drogą. Mówią:" -po co mam się tym przejmować? Albo  domagają się, żeby  Chrystus zszedł z krzyża. Był tylko jeden człowiek, który tam, razem z Chrystusem znalazł się po jednej stronie - dobry łotr. Drugi, z tych ukrzyżowanych, patrzył na Chrystusa ubliżał Mu i przeklinał. Czy dzisiaj mamy też taką tendencję, taką skłonność, żeby domagać się od Chrystusa: " Zejdź z krzyża, pokaż, że jesteś po mojej stronie." To odrzucanie krzyża, to chęć, żeby oderwać Chrystusa od krzyża. Mówimy : "Panie Jezu, jestem gotowy Cię przyjąć, ale bez krzyża". A czym jest Chrystus bez krzyża? Jest mrzonką. Jest naiwną pociechą. Jest bezradnym panem. A czym jest Krzyż bez Chrystusa? Jest okrucieństwem. Jest rozwodem. Jest onkologią. Jest niszczeniem się wzajemnie, zadawaniem sobie ciosów, bez możliwości powstrzymania walki, aż do krwi, aż do porażki, aż do nicości. Dlatego Chrystus nie schodzi z krzyża, nawet jeśli łotr Mu ubliża.Na krzyżu widzi  napis, który jest umieszczony nad nim. To ocena jego postawy -  ocal nas jeśli jesteś królem. A ten drugi? Ten drugi wpatruje się w Chrystusa, tak jak św. Franciszek. Wpatruje się w Chrystusa, którego ma blisko siebie. I mówi:-" ty nawet nie masz w sobie bojaźni Bożej. Ty tracisz rozum. Popatrz, On umiera tak samo jak my, mimo tego, że myśmy zawinili, myśmy zgrzeszyli, myśmy sobie na to zasłużyli, ale On niczego złego nie zrobił. W oczach tego człowieka Chrystus pokazuje się jako ktoś, kto umiera niewinnie, kto umiera za tego, kto nie widzi sensu życia.Chrystus jest obok wyciągając swoje ramiona i oddając się w potężnym akcie miłości do niego. "Panie, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swojego królestwa." I słyszy od Jezusa: " Zaprawdę powiadam ci dziś będziesz ze mną w raju." Tak działa ten moment zaufania, prawdziwego zaufania okazanego Chrystusowi. Ten moment, kiedy ci się serce otworzy. Kiedy zareagujesz nie złością, nie pustką, nie obojętnością, ale zareagujesz zaufaniem. Ksiądz Dolindo często mówił, że ludzie nie widzą Boga, bo Mu nie ufają. Ale zaledwie zaczniesz Mu ufać, już Go będziesz widział. Nie ma nic innego, nie ma innej drogi ucieczki od krzyża, jak tylko w grzech. Dlatego Chrystus pozostaje na krzyżu - nad twoim i nad moim życiem. Nad tym, co masz dzisiaj w sercu, co ja mam w sercu, nad tym, co ty przeżywasz i ja. Przychodzi oświecać nie tylko te piękne aspekty, te piękne momenty w naszym życiu, ale także rzucić światło na nasze rany, na nasze porażki, na nasze nerwice, klęski, ból, żeby dać głębokie świadectwo w tym miejscu, w którym giniemy, w którym świat się załamuje, który chce nas wyciszyć. W którym wiemy, że tylko jest jedyna droga ucieczki od krzyża - grzech.  Wtedy zacznę walić pięścią w stół, wtedy będę chciał komuś przyłożyć, albo sobie zrobić krzywdę. Zrobię coś głupiego, będę na zakręcie. I w tym momencie Chrystus mówi - nie. Nie uciekaj od krzyża, bo Ja na krzyżu wygrałem. Ja na krzyżu zwyciężyłem. Ten przedziwny Król, który pokazuje się w miejscu klęski. Kiedy nie kocham Boga i nie kocham drugiego człowieka,  zabijam siebie. Wtedy pojawia się ogromna, potężna miłość Boga, która pokazuje, że jest rodzaj miłości polegający na tym, że mogę oderwać się od swojego własnego ja, od swojej własnej potrzeby, żeby móc się podarować, żeby móc dać się włączyć przez Boga w ten cudowny udział w strefie świętych. Nie tylko mieć swoje własne życie,  pełne miłości, ale także przyczyniać się do tego, że innym ludziom będzie lepiej. Krzyż chwalebny, który zostaje zaakceptowany, przyjęty, w którym czujesz potęgę Boga, Jego zmartwychwstanie- zwycięstwo Chrystusa w tobie samym. Święta Edyta Stein mówiła: "ten zrozumie mądrość krzyża, kto zgodzi się na to, żeby ten krzyż mieć w siebie wpisany, żeby go w sobie nosić, jako żywe świadectwo". Mimo tego, że możesz mieć mnóstwo problemów, czy finansowych, czy z dogadaniem się z ludźmi, czy z ciężarem, który świat zarzuca ci na plecy, mimo że nie chcesz tego, z powinnością robienia czegoś, na co nie masz ochoty, nie załamujesz się, nie wrzeszczysz, nie zamieniasz się w  burzę gradową. Ale możesz doświadczać w sobie wyrozumiałości, łagodności, wewnętrznej ciszy. Bo czujesz, że jest Ktoś, kto w tobie żyje, Kto ci mówi:" nie bój się, Ja na Krzyżu to zwyciężyłem. Twój krzyż ma sens. Twoje problemy rodzinne mają sens. Nie uciekaj od razu od tego co, cię rozdziera, co wydaje się klęską, stratą, bo tam być może Bóg ukrył błogosławieństwo. Tam jest  potężna siła. Nie w cierpiętnictwie, nie w pesymizmie, w masochizmie, bo Bóg nie jest masochistą. Bóg przychodzi, żeby zwyciężać. W miejscu klęski zwyciężać, w miejscu grzechu, w miejscu pustki, dać ci siłę, oparcie, dostęp do potężnego źródła, jakim jest miłość Boga do grzesznika. Jezus jest Królem. My dzisiaj to wyznajemy. Król ukrzyżowany, z którego sobie szydzili uczeni i politycy. Myśleli, co to za król, który nic nie może zrobić dla siebie, który godzi się na porażkę, na to, żeby Go lekceważyli, żeby się do Niego odwracali plecami. Nie  wysyła wojska, policji. Żołnierze także sobie szydzili, bo mówili:"  Co to jest za król bez władzy. Możemy lekceważyć, możemy sponiewierać twoich poddanych i co nam zrobisz?" A Chrystus odpowiada nie  przemówieniami, nie filozofią tylko potęgą wyciągniętych ramion na krzyżu, potęgą miłości. Kto Krzyż zrozumie, ten nie upadnie. Dla wielu ludzi radością stał się brzuch, a chwały szukają w tym, czego winni się wstydzić. Natomiast naszą siłą, naszą mądrością, naszym uświęceniem jest Król ukrzyżowany, ten Król, który pokazuje miłość, miłość potężniejszą od stanu posiadania, miłość potężniejszą od śmierci. Jan Paweł II często mówił, że chrześcijanin, który ma związek z Chrystusem, odkrywa  życie.  Można iść drogą królewską. Droga królewska polega na tym, że możesz się podarować, że możesz żyć dla innych, możesz przyczyniać się do tego, że ten świat będzie się stawał szlachetny, będzie się stawał dobry, inny. Bo ty już tutaj na ziemi, dzięki związkowi z tym Królem ukrzyżowanym i zmartwychwstałym masz wpisaną odrobinę nieba. Tą cudowną, wyrozumiałą łagodność,  niezwykłą cierpliwość, zgodę na to, żeby we wszystkim ufać, bo:” Chodź Cię nie pojmuję , jednak nad wszystko miłuję. Nad wszystko, co jest stworzone, boś Ty Dobro Nieskończone."

17.12.2025

Czas oczekiwania

Jak dzisiaj oczekujemy na Święta Bożego Narodzenia?  Dla wielu są to plany zakupów, decyzje z kim się spotkamy, co będziemy jeść i gdzie. Dla części dzisiejszego społeczeństwa żyjącego daleko od wiary lub odrzucającego ciepło rodzinnego spotkania, a tym bardziej duchowych odniesień, marzeniem jest tylko i wyłącznie wypoczynek w wybranym gronie, daleko od jakichkolwiek zobowiązań, bez zewnętrznych aspektów tych świąt ( drażni ich choinka, opłatek). Są oni jak okręty na morzu płynące bez celu tam, gdzie jest tylko przyjemność i łatwizna życia. Dla katolików jest to oczekiwanie na przyjście Mesjasza. Wśród  nich są tacy, którzy ten czas traktują jako tradycyjną pamiątkę tego, co się wydarzyło ponad 2000 lat temu, a inni przyjmują to z refleksją do swojego życia pragnąc, by przybyły Mesjasz zastał ich z czystym sercem. Dzisiaj są czasy totalnego bałaganu w świecie oraz w duszach ludzi wierzących, gdzie często grzech uznaje się za dobro. Według nowych ideologii ważne jest zaspakajanie własnego ego. Dotyczy to również  części wierzących interpretujących „ nowocześnie” wiarę. Czynienie dobra staje się czymś staroświeckim niepożądanym, wstydliwym. Ludzie zapominają, że będzie jeszcze jedno przyjście Mesjasza, już nie z miłosierdziem, a sprawiedliwością.

Poniżej kilka myśli z homilii księdza Szerszenia:

Mesjasz już nie przyjdzie, jako dziecko w Betlejem. Jak miła postać z obrazu „Jezu, ufam Tobie”. Przyjdzie  wypełnić proroctwa i zapowiedzi czasów ostatecznych. Niektórzy wpadną w przerażenie. Przyjdzie na koniec jak złodziej, rabuś bez zapowiedzi, bez ostrzeżenia.  Nie odkładajcie życia na później. Bo czasu jest mało. Jest go mniej, niż się wam wydaje. Czy jesteśmy na to gotowi? Jak się przygotowaliśmy? Co nosimy w sercu na spotkanie z Chrystusem  - łaskę, a może grzech? To jest moment, kiedy trzeba przestać ufać sobie. Trzeba całkowicie zaufać Chrystusowi w Jego nowym wizerunku. Całą swoją przeszłość, grzechy i lęki trzeba oddać na krzyż.  Krzyż jest naszą arką Noego, ratunkiem przed całkowitą zagładą, ratunkiem z tonącego świata.  Obudźcie się  i nawróćcie.  Chrystus przychodzi i nie cofnie się, ani o milimetr. To musi się wypełnić. Bo inaczej zło zwycięży. A ono ma być definitywnie pokonane. Chrystus chce nas znaleźć bez plamy i skazy, w pokoju, w gotowości, w wierze, która była w sercu Noego. Niech Bóg uczyni was gotowymi na ten dzień, który nadchodzi. Niech was obudzi, oczyści, umocni, abyście nie bali się, ale trwali w nadziei.  Przyjdź Panie - nie zwlekaj. Bo z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu.

Następne dni ………………

Spojrzenie w przyszłość

Grudzień 2025 to czas na podsumowania, ale przede wszystkim na plany. Jakie cele sobie wyznaczasz? Jak widzisz swoją przyszłość? 

Przemyślenia i Inspiracje

Znajdź inspirację w codziennych wydarzeniach i zastanów się, jak możesz wpłynąć na swoją przyszłość i Polski. Pamiętaj, że każdy dzień to nowa szansa.

Twoja przyszłość, Twoje decyzje

To, jak będzie wyglądać Twoja przyszłość, zależy od Twoich decyzji. Zastanów się, co jest dla Ciebie najważniejsze i podejmuj świadome wybory między wolnością świata i wolnością sumienia.